„Szeol /שאול” oraz „O K R U C H Y” tworzą kontrapunktyczne dopełnienie. Nie roszczą sobie prawa do bycia zamkniętą całością. „Szeol /שאול” przynosi rozwibrowanie – obraz świata, który należy wyciszyć. Temu właśnie wyciszeniu służą „O K R U C H Y”, druga część dyptyku.
„Szeol /שאול”
Czas trwania: 75 minut
„Szeol /שאול” to seans teatralny, lamentacja dla umarłych i nieumarłych, urodzonych i nieurodzonych. To zstępowanie po cienkiej linii oddechu, głosu, dźwięku na samo dno ciszy, która jak mityczny Szeol zakrywa, zamyka, stając się zasłoną, przez którą nie może przebić się żadne uczucie, żaden obraz. Jedyną siłą, która może uratować zstępujących do Szeolu, jest Miłość. Zstępowaniu towarzyszy muzyka, a raczej jej niezwykła gęstość – jakby nasze ciała były „tylko” dźwiękiem czy też instrumentem i zarazem ścieżką w głąb, bez dna.
„Szeol /שאול” to opowieść o pragnieniu i gotowości do życia pełnego i rozwibrowanego jak oddychanie ogniem.
„Szeol /שאול” powstał z inspiracji i fascynacji III symfonią, zwaną „Symfonią pieśni żałosnych” Henryka Góreckiego. Rozbrzmiewa w nim też „Kwartet na koniec czasu” Oliviera Messiaena oraz „Miserrere” Gregorgia Allegriego. Nad wszystkim jednak góruje głos trąbki – kreśląc i przecinając zenit i nadir dźwięku.
„O K R U C H Y”
Czas trwania: 45 minut
Żyję, doświadczam, staję się, jestem – wyrażam siebie poprzez działanie, ruch – więc tworzę „miejsce spotkania” – intymny teatr, performans, instalację.
Przynosząc „O K R U C H Y”, pragnę mówić językiem ciała i emocji, na którego powierzchni ujrzymy: Ulotność chwil, tumany pyłu Miłości, wiecznego Samospalania, Zaskoczenia, Ewolucji, Cierpienia, Relacji, „Zgrabnej udręki” czy jednak przede wszystkim Walki, o której pragnę mówić najgłośniej. Dlaczego?
ŻYCIE/WALKA – KOBIETA/ONA
To ONA, pozostając zamkniętą za drutem więziennych murów lub w domach, gdzie okna i drzwi pozostają zatrzaśnięte, a w których żywi stają się nieżywi, choć jeszcze nieumarli, wyszła jesienną porą na ulice, trzymając transparenty z hasłem „wolność” i nie można jej już zatrzymać, zawrócić.
To ONA krzyczała i krzyczy ustami kobiet, mężczyzn i ich dzieci, kiedy ja nie byłam w stanie otworzyć ust i maszerowałam z drżącym, momentami nawet sparaliżowanym ciałem, choć gotowym do walki podjętej wspólnie z pozostałymi maszerującymi.
Zawsze pragnęłam zmierzyć się z ideą działania niezapośredniczonego, bezpośredniego, wnikającego „dożylnie” jak zastrzyk lub ukąszenie.
W mojej pracy na scenie zawsze myślałam/działałam jako ONA.
Teraz ON – córka, siostra, kochanka, matka – jest ciałem, świątynią, jest niezniszczalna, jedyna i jest „dla”, do końca świata.